Bachanalia
Tydzień po ustawieniach systemowych w Warszawie, w Zielonej Górze odbywały się Bachanalia, coroczna impreza studencka. Gwiazdy wieczoru: Daria Zawiałow, Myslovitz i Kizo – do dziś zachodzę w głowę, jakim cudem on jest gwiazdą, ale o gustach muzycznych się nie dyskutuje, co prawda Bletka ze swoim anielskim głosem ratuje mu numery, ale sam Kizo ze śpiewem nie ma zbyt wiele wspólnego. Jestem wielkim fanem Darii, a szczególnie numerów : FIFI HOLLYWOOD, Jeszcze w zielone gramy, Z Tobą na chacie i tak mógłbym wymieniać i wymieniać.
No i te włosy jak u Targaryenów. Jako numerologiczna siódemka, jakbym miał się urodzić w czasach „Gry o tron” na bank byłbym Targaryenem, minimum Starkiem. Na bank miałbym błękitnego smoka, ewentualnie czerwonego xD W przedostatnim odcinku drugiego sezonu House of the Dragon padło piękne zdanie „Ja jestem tylko człowiekiem, a smoki to bogowie”. Każdy z nas ma w sobie boski pierwiastek, a mianowicie -duszę.
Niestety trzy dni przed koncertem Daria odwołała swój występ, na zastępstwo z pomocą przyszła Sylwia Grzeszczak, jak dla mnie równie świetny wybór. Potrzebny był nocleg, wiadomo że nie spędzimy tam więcej niż kilka godzin, potrzebnych na sen.
Nocleg
Wybraliśmy się w czwórkę: Ja, Admirał, Kemczan i Michau. Admirał znalazł nocleg za 150 zł na osobę,
Ja: Nie no tyle to nie. Mordo tydzień temu wydałem 4k w Wwa, potrzebuję coś z półki „bieda edition”.
A: No to zaproponuj coś od siebie. Ja już się naszukałem.
Ja: No dobra – dla żartów odpaliłem booking.com, ustawiłem sortowanie od najtańszych do najdroższych. Czysty strzał na chybił trafił i wysłałem na czat grupowy, nie uzyskałem żadnej odpowiedzi. Ani potwierdzającej ani zaprzeczającej. Dojechaliśmy na miejsce, wchodzimy do pokoju.
Ja: Gdzie jest prysznic? Co to za drzwi harmonijki do toalety, ściany pomalowane farbą olejną na zielono – nie jestem typem francuskiego kundelka, ale prysznic w pokoju to moje główne i jedyne wymaganie.
A: Nie ma w pokoju, jest na korytarzu. To jest ten hostel co wysłałeś.
Ja: Jak kurwa ten xDDD Naprawdę?
Humory wszystkim wystrzeliły w kosmos. Jak to często bywa byliśmy spóźnieni, wszystko w biegu. Zostawiliśmy rzeczy i ruszyliśmy do Żabki po seteczki. Jako jedyny z grupy zostałem hojnie obdarzony uśmiechem przez panią kasjerkę, btw. ładną 😀 Tylko mi życzyła miłego wieczoru. Na tinderze bez zmian popularność bliska runa leśnego, ale mój nieodparty urok osobisty można dostrzec tylko na żywo i w końcu był zauważany.
Słaba organizacja
Zamówiłem Bolta, nie chciałem tracić czasu, Sylwia Grzeszczak to był jedyny koncert, na którym chciałem być. Taksówkarz ze względu na korki zostawił nas odrobinę od miejsca docelowego, były to dosłownie 4 minuty drogi. Panowie policjanci zmierzyli nas wzrokiem i nasze wypełnione kieszenie. Gdy Admirał jest z nami, to tak jakbyśmy grali w Monopoly i mieli kartę „Wychodzisz z więzienia” – przecież jest policjantem, a znajomym z pracy trzeba pomagać, niezależnie od lokalizacji pełnionej służby.
O Boże, kolejka na 500 metrów, nie był to jakoś pilnie strzeżony kordon, ścisku też tam nie było, więc skróciliśmy sobie drogę o jakieś 477 metrów. Z organizacją kogoś mocno popierdoliło, na tak liczną imprezę masową były może trzy, albo cztery bramki do sprawdzania biletów. Ledwo tydzień działałem z wewnętrznym dzieckiem i naprawiałem relację z ojcem, ale nie musiałem długo czekać na rezultaty. W swoim towarzystwie raczej jestem wiodącą postacią, ale do obcych ludzi zagadywałem niezwykle rzadko. Jak by to powiedział niegdyś mój ulubiony Freak Fighter – Don Kasjo. Mam wąskie grono znajomych i rzadko wpuszczam tam kogoś nowego. Jestem pod wrażeniem wokabularzu słownego, od 5 lat nie doszło nawet jedno nowe słówko w jego wypowiedziach.
Nowe znajomości
Chwilę przed ustawieniami zacząłem spotykać ludzi z podobnymi zainteresowaniami co ja. W sklepie z prasą codzienną poznałem Magdę, która podobnie jak ja, uwielbia przytulanie drzewek, często wpadam na ploty i nie wychodzę wcześniej niż po trzydziestu minutach rozmowy, znamy się chwilę, za to jak łyse konie. Następnym sklepem, z którego nie wychodzę wcześniej niż po dwudziestu minutach, jest sklep monopolowy pod samym moim blokiem. Nie nie nie, kupuję tam tylko papierosy i wodę, nie jak zapewne pomyśleliście „wódę”. Coś wyskokowego kupuję raz na tydzień. W końcu jest lato, trochę zabawy nie zaszkodzi. Nie wiem skąd, ale wielkimi krokami dotarła otwartość wraz z akceptacją samego siebie. Jest to dla mnie niebywałe, ile ćwiczenia w wyobraźni poprawiły w realnym świecie.
Bachanalia 1/2
Z czterdzieści minut szliśmy ściśnięci jak sardynki w puszce do miejsca, w którym sprawdzano bilety i wpuszczali na teren obiektu. Na tysiące uczestników zrobić tylko trzy punkty do sprawdzania wejściówek? Trochę słabo. Impreza odbywała się na kampusie humanistycznym Uniwersytetu Zielonogórskiego, ilość niuniek na metr kwadratowy przekracza wszelakie normy. Co prawda byłem dla nich za stary, większość z nich miała 18-20 lat, ale oko zawsze można nacieszyć.
Nie wiem kto kurwa wymyślił, aby piwo sprzedawać za żetony fizyczne lub zakupione w aplikacji internetowej, na szczęście z początkiem imprezy niewielu ludzi stało przy wodopoju i przesympatyczna obsługa podzieliła się cenną wskazówką, jak kupić żetony w 15 sekund. Przy kegach z piwem spotkaliśmy starą znajomą. Co prawda z Admirałem nie zamieniliśmy z nią słowa, to jego była dziewczyna, ale reszta chłopaków sobie pogadała.
Pokoje w akademikach wypełnione były czerwonym światłem, nie wiem czy to była zachęta czy prowokacja xD Jedną z nielicznych rzeczy, które wyniosłem od psychologa, była samokontrola podczas imprez. Trzymałem się schematu jedno piwko na godzinę. Co tu można napisać o koncercie Pani Grzeszczak, jak zwykle bajeczny. Prawie wszystkie piosenki znam niemalże na pamięć. Jak to na imprezach masowych, warto skorzystać z afirmacji i manifestacji. Dużo ludzi, dużo dobrej energii, to i siła marzeń mocniejsza.
Z upływem czasu kolejki do wodopoju stawały się coraz dłuższe, nie mogłem patrzeć jak biedne dwudziestoletnie „dzieciaczki” odchodzą z kwitkiem, gdyż nie ogarnęły żetonów na zakup złocistego napoju. Soku do piwa brakło po dwóch godzinach imprezy. Starałem się namówić obsługę, aby wysłali kierowcę na zakupy, ale bezskutecznie. Jak dobry wujek pomagałem młodzieży kupić żetony przez aplikację. W jeden wieczór: otwartość, wdzięczność, pewność siebie, szczęście i radość, niech ktoś to zatrzyma xD
Bachanalia 2/2
Nie dla wszystkich wieczór potoczył się idealnie, jeden z kumpli wyłapał strzała na twarz… Niestety nie było mnie przy tym zajściu. Rozdzieliliśmy się z mojego powodu, cwaniactwo wzięło górę i na koncert wszedłem z piwkiem. Chłopacy grzecznie stali przed bramką. Głośno jak chuj, to i kontakt telefoniczny był utrudniony. Co prawda dzwoniłem do innego znajomego, który dopiero co przyjechał, ale chyba nie było nam dane się spotkać. Wszelakie informacje o miejscu pobytu okazały się totalnie nieprecyzyjne. Jak dzięcioł błądziłem po obiekcie. Zdążyłem zwiedzić wszystkie miejsca wokół sceny, połowa obiektu wypełniona była zieloną trawą i kilkunastoma mniejszymi brzozami, a druga płytami betonowymi jak na boiskach szkolnych w latach 90-tych.
W końcu zostałem kulturalnie wyproszony przez ochronę za barierki, ze względu na orzeźwiający napój trzymany w dłoni. Morsik, z którym starałem się zdzwonić od 20 minut, siedział 5 metrów dalej. Posiedziałem, pogadałem z chłopakami. Po dłuższej chwili wychodzi Kemczan, Michau i Pan Policjant. Na twarzy Admirała pojawiła się krew. Jakiś kretyn, zazdrosny o dziewczynę, albo byłą dziewczynę, zajebał Policjantowi strzała z partyzanta. Zadziałały automatyzmy i w kontrze oprawca również przyjął soczystego strzała, ale niewiadomo do dnia dzisiejszego, w które miejsce. Dodatkowo Michu zglebował gamonia na ziemię, ale przez dobre serduszko i pacyfistyczną duszę Kemczana, gamoń spierdolił w bliżej nieznanym kierunku. Razem z Michałem zrobiliśmy obchód po obiekcie, bardzo chciałem sprawdzić czy treningi Kickboxingu nie szły na marne, niestety agresora ani śladu.
Bądź miły i życzliwy
Dobro zawsze wraca, niekiedy za jeden uśmiech dostajesz z nawiązka. Najczęściej objawiało się to w punktach gastro, tu parmezan gratis, tam papryczki jalapeno. Zmęczeni „życiem”, przed powrotem do hostelu, niezmiennie jak po każdej imprezie obraliśmy kierunek – stacja benzynowa. Jestem pierwszym zwolennikiem, aby wypierdolić wszelkie napoje wyskokowe z CPN-ów. Na stacji był również Subway. Jak mnie wkurwiają nieogarnięte i bananowe dzieciaki… Stoi kurwa jeden z drugim w pierdolonej kolejce przez 30 minut i za chuja nie wie co chce kupić. U mnie to był ekspres. Ekspedientka pyta: Pieczywo? Obojętnie… Jaki ser? Obojętnie… Już Pana lubię 😀 Jakieś dodatki? Dużo cebuli xD Całą noc taki zapierdol? Współczuję… Przed stacją spotkaliśmy jeszcze dwudziestoletniego inwestora, ale chyba biznes szedł mu kiepsko. Pytał o papierosa, dałem mu bez problemu. Chciał jeszcze łyka wódki, ale to była już przesada.
Wróciliśmy hulajnogami, pomyliłem zakręty i zamiast 2km zrobiłem 9, jechałem jak król szos. Wiatr we włosach, chodniki puste, bezchmurne niebo i manetka przekręcona na maxa. Pod hostelem poznaliśmy kolejnych ludzi. Rozmawialiśmy na tematy polityczne i o obecnej sytuacji za wschodnią granicą. Troszkę to trwało i przed 5 położyliśmy się spać. Pobudka o 6:40, miałem tak spuchnięty języczek na podniebieniu, że omal się nim nie udławiłem. Czym prędzej skoczyłem do żabki po lody, aby zniwelować opuchliznę.
Kac
Fatalne uczucie, nie życzę nikomu. Trzeba zdać pokój, a kierowcy brak. Spacer na najbliższą komendę, na kontrolę trzeźwości. Kemczan miał czerwone, Michu nie podchodził do testu – strzelił piwko z rana. Ja miałem żółte, a kierowcą był Admirał, w sumie nie wiem po chuj tam poszliśmy. W obcym mieście jakoś łatwiej o wyjebkę na wszystko. Po drodze przytuliłem się do wielkiego dębu. Michu strzelił kilka fotek, za co go opierdoliłem i poprosiłem o usunięcie zdjęć. Wracając do domów zajechaliśmy do pobliskiego chińczyka. Nie pamiętam co zamówiłem, ale było to nowe danie w moim jadłospisie. Jakaś zupa, dania główne nie przechodziły mi przez gardło.
Droga po lepsze jutro trwała w najlepsze, zrzuciłem z siebie największe ciężary. Progres był niesamowity. Nie tylko ja dostrzegałem ogromną zmianę. Babcia powiedziała – Ja Cię nie poznaję, jakbyś się urodził na nowo – mocne, ale bardzo miłe. Nie pamiętam ile tego była, ale dość sporo. Z czystym sumieniem mogłem być z siebie dumny, projekt „przemiana” nie został porzucony i nie zostanie. Zresztą, tego nikt mi już kurwa nie zabierze. Po stanach psychosomatycznych nie było śladu, to był świetny moment na odstawienie antydepresantów. Nie widziałem większego sensu, aby dalej się tym truć. Odnalazłem szczęście w sobie, a nie w tabletce. Jak psychiatra powiedział – sam będziesz wiedział, kiedy odstawić leki. No to odstawiłem, co prawda po 3 miesiącach, a miałem to robić minimum przez pół roku. Nie żałuję tej decyzji, była idealna na ten moment.
Normalność
Chronologicznie po Bachanaliach był koncert Dawida Podsiadło, a tydzień później wyjazd w góry z „11”. Wpisy znajdziecie tutaj – Dawid, Karpacz. Życie trochę wyhamowało, mam czas na złapanie oddechu i skupieniu się jeszcze bardziej na sobie i swoich potrzebach. Wpisy będą krótsze, nie ma sensu tego przeciągać i was zanudzać przyziemnymi sprawami, a może jednak w tych zwykłych i prostych rzeczach tkwi cała magia?
Mainstream i normalizacja…
Z każdej strony jesteśmy bombardowani przepychem, luksusem i bogactwem, a życie tak nie wygląda. Wakacje pięć razy do roku – na Zanzibarze, ciało adonisa lub z okładki Men’s Healtha’, ubrania za cenę wartości samochodu przeciętnego Kowalskiego. A także moje ulubione, historie normalizowania wizerunku Gangsterów – osób, które wyrządziły ogromne szkody niewinnym ludziom. Stają się bohaterami main streamu – Odwróceni, Narcos, 365 dni i wiele, wiele innych. Od lat chodzę tylko i wyłącznie na typową osiedlową siłownię.
Spotykam ludzi z każdej grupy społecznej – normików, przedsiębiorców, gangsterów – byłych i obecnych. Finansowo spoko, ale ile kurwa problemów na głowie, co chwilę w bandażach i na salach sądowych. Życie w ciągłym napięciu. Adrenalina i wysoki poziom testosteronu się zgadza, coś się dzieje i to dużo się dzieje. Jestem pod wrażeniem kilku przemian. Z chłopaków biegających po ulicach w przykładnych obywateli, własne biznesy, praca na etacie, rodzina i codzienne życie. Mówią jednym głosem – nie było warto, fajne wspomnienia i nic poza tym. Wyroki, straty finansowe na zadośćuczynienia liczone w dziesiątkach tysięcy złotych.
Wpływ netflixa
Przyjdzie taki kurwa Netflix, wpierdoli olśniewająco przystojnego Massimo i ze skurwysyna zrobią ciepłego, miłego Alvaro, który chce tylko zapewnić byt swojej rodzinie. Przecież on jest taki fajny, jak on dba o tą swoją Laurę. Mój Mirek tak o mnie nie dba, chuj że zapierdala do kołchozu 7 dni w tygodniu, ale ja chce Gucci i LV. Od lat wpaja się nam, że sukces finansowy prowadzi do fajnego życia. Tylko bogacze doświadczają bujnych i kolorowych historii. A gówno prawda, nawet na Rodos (Rodzinne ośrodki działkowe ogrodzone siatką) może być fantastycznie, nieważne gdzie, ważne z kim.
Spójrzcie na mnie, jestem zwykłym szarym żuczkiem, a ile bujnych doświadczeń przewinęło się przez moje życie. Nie potrzebuję milionów na koncie, ale chcę żyć godnie i dobrze, dla każdego będzie to oznaczać coś innego. Marzenia są po to by je realizować. Kiedyś myślałem, że jestem niegodny własnego mieszkania, lepszego samochodu czy życia bez zaglądania na konto czy starczy do pierwszego. Chuja prawda, zasługuję na dobre i godne życie, na obfitość również. Żyjcie swoim życiem, nie cudzym. Walczcie o siebie, nikt inny tego za was nie zrobi.
Obfitość czy lekcja?
Przez kilka dni robiłem manifestację. Energia pieniądza płynie do mnie z każdych możliwych źródeł, robiłem przelew z opłatami, dostawałem dwa zwrotne. Wszechświat nie zna logiki, zostałem uczestnikiem kolizji drogowej. Moje 28-letnie Audi A3 zostało sklasyfikowane jako pojazd niejezdny i stwierdzona została szkoda całkowita. Dostałem samochód zastępczy. Żeby było śmieszniej, dostałem ten sam model i markę co mnie pizdła xD Nie ma opcji, nie kupię nic innego jak Audi A5, jak tylko pomyślę o tym samochodzie, to dostaję dreszczy i robi mi się ciepło na sercu. Budżet jest daleki od powodzenia tej operacji, ale to tylko chwilowy stan 😀 Będę miał błękitną/granatową A5 i nic i nikt tego nie zmieni. Oczywistym jest fakt, że od dwóch tygodni, prawie codziennie widzę A5, nawet na instagramie wyświetla mi się reklama leasingu tego samochodu. Otwieram się na to i jestem gotowy na ten przypływ materialnego szczęścia.
Zdjęcie : Gazeta Lubuska

Share this content: