31.08.2024 r. Czas na pierwsze zagraniczne wakacje i tak naprawdę, również pierwszy siedmiodniowy wyjazd. Dzień wcześniej byłem na festiwalu muzycznym i cały czas powtarzałem, spakuj się w piątek, w sobotę lot. Niestety bezskutecznie, przy dość dużym zmęczeniu ochoty i sił brakowało, ale potrafię się mocno zmobilizować, gdy sytuacja tego wymaga. Zresztą co ja tutaj pierdolę, do spakowania miałem 8 par bokserek, 8 par skarpet, szczoteczka do zębów wraz z pastą, trzy pary krótkich spodenek, jedne spodnie jeansowe, jedna bluza i cztery T-shirty. Dlaczego tylko cztery? Resztę kupię na miejscu, przecież po to tam lecę xD Skład prezentował się następująco: Ja/Paweł/Guli, Mateusz/Buczos/Admirał, Krystian/Krycha/Marynarz, Kamil/Gekuś, Adrian/Gizmo i Michał vel Bułka.
Mocna ekipa, więc nie ma szans na nieudany wyjazd. Szczerze? Jakbyśmy jechali do Dzierżoniowa do hotelu robotniczego, to i tak byśmy się świetnie bawili. Wyjechaliśmy z Żagania o 12:30, podzieleni na dwa samochody. Krycha i Adrian to kuzyni, zresztą mają przydomek Syjamscy. Jestem pod wrażeniem ich więzi rodzinnych i życzliwości jaką do siebie pałają. Całą drogę przegadaliśmy o rzeczach istotnych, jak i mniej istotnych. Na lotnisku byliśmy jakoś przed 15, czym prędzej udaliśmy się odprawić bagaże i zająć miejsca w samolocie.
Pierwsza zła informacja, lot jest opóźniony. Kolejka ogromna, ani trochę zorganizowana, chyba pół kraju leci do Turcji. Adrian cały czas w stresie, napakował słoików z bigosem i gołąbkami, nie był pewny czy zmieści się w limicie. Udało nam się siedzieć obok siebie w samolocie, klasycznie rzuciłem żartem, że nie chcę miejsca obok osoby X xD. Na bramkach został zatrzymany Pan władze, zapomniał o scyzoryku w plecaku… Nie jego, więc biegł do samochodu zostawić czyjąś pamiątkę. Mieliśmy wylecieć o 17:25. Finalnie wystartowaliśmy o 20:30, nie stanowiło to większego problemu. Po prostu częściej odwiedzaliśmy sklep bezcłowy, po mały zestaw podróżnika.
Lot na wakacje
Lot spokojny, bez większych wrażeń. Przed startem dwóch ekspertów od lotnictwa, w tym Krycha, wyczuło olej, który rzekomo wydobywał się z samolotu. Już myślałem, że ominą mnie brawa dla pilota przy lądowaniu. Jednak nie, brakowało jednak owacji na stojąco, mocno się zastanawiam po chuj te brawa. Czy kierowcy autobusu, który przyjeżdża na przystanek ktoś bije brawa? Kierowcy taksówki po przyjechaniu pod wskazany adres, ktoś bije brawa? Kucharzowi w pizzerii, po nie spaleniu pizzy w piecu, ktoś bije brawa? No chyba nie, ale chuj w to, chcą niech sobie klaszczą. Wylądowaliśmy przed 1 w nocy, głodni jak skurwysyn i zmęczeni. Jedyne o czym myślałem to ciepły posiłek, niestety punkty gastronomiczne na lotnisku były jeszcze zamknięte. Jeszcze kutas na bramkach przetrzymał nas dłużej do szczegółowej kontroli, mam podobną karnację jak Turcy. Wiec było to dla mnie niezrozumiałe xD
Trasa do hotelu
Lekko po pierwszej wyjechaliśmy z lotniska, nasz hotel był w miejscowości Alanya. Na znakach drogowych 118k od lotniska, dwie godzinki i na miejscu. Otóż kurwa nie, nie wiem jakie ograniczenia prędkości mają w tym pięknym kraju, ale chyba większe niż 60km/h, a z tą prędkością jechał nasz autokar. Bezskutecznie próbowałem zasnąć, głód pokonywał uczucie zmęczenia. Po jakichś trzech godzinach jazdy okazało się, że kierowca popierdolił drogę i ominął hotele, w których miał zostawić pasażerów. Jedna baba narobiła rabanu na cały autobus, zjebała kierowcę jak tylko mogła.
Około 4 w nocy miałem krytyczny moment, byłem tak kurwa głodny, że myślałem iż zwymiotuję z tego powodu. O 5 rano dojechaliśmy na miejsce, obsługa hotelu wręczyła każdemu po kanapce, to było tak suche, że nie dało się tego zjeść bez popijania. Jako ostatni zostaliśmy zameldowani, Pan Hakan – później mój ziomek, zaprowadził nas do pokojów. Ja miałem pokój z Kamilem, Gizmo z Krychą, chociaż próbowałem rozdzielić ten duet, niestety bezskutecznie, Mati miał z Bułką. Hakan w dość komiczny sposób próbował wyżulić napiwek. Gizmo dostał garść komplementów takich jak – You are the boss, you are strong, you are romatnic guy xDD



Dzień pierwszy
Spaliśmy może cztery godziny? Zdążyliśmy na śniadanie. Po przebudzeniu Kamil powitał mnie serdecznym „Cześć, jak się spało?” Co to za pytanie? Wkurwiłem się momentalnie. Po jakimś czasie zreflektowałem się, że to wewnętrzne dziecko i moje utarte schematy. Za dzieciaka nie rozumiałem po co wszyscy witają się rano, skoro nikt nigdzie nie wyjeżdżał. Refleksja przyszła mi na drugi dzień. Przywołałem w głowie wspomnienia z dzieciństwa, wyobraziłem siebie z tych czasów i przeprowadziłem krótką rozmowę.
Słuchaj młody człowieku, możesz widzieć tę osobę ostatni raz w życiu. Odrobina serdeczności i bycia po prostu miłym z rana nie powinna być dla Ciebie problemem. Następne dni witałem Kamilka z uśmiechem. Jajecznica z proszku, kilogram ketchupu i pieczywo. Z każdym dniem starałem się jeść coś innego. Co tu robić z tak pięknie rozpoczętym dniem? Pierwszy dzień spędziliśmy przy basenie. Nie będę ukrywał co towarzyszyło nam podczas leżakowania, skoro byliśmy na All Inclusive, to często odwiedzaliśmy bar. Bardzo dobrze, że alkohol w takich miejscach jest rozwodniony, to nie sztuka urżnąć się w trupa na wakacjach. Wszystko z umiarem, upragniony BALANS. Mati jest samcem alfa, ma bardzo dużo pewności siebie i jest przystojny. Nie trzeba było długo czekać, aż pozna płeć piękną. Tym bardziej, że od samego początku wymieniali się spojrzeniami przy basenie.



Pewność siebie
Palnąłem do Matiego, w sumie nie wiem po co xD Poczekaj, same przyjdą xD Udałem się na drzemkę po obiedzie, a Mateo był już umówiony z koleżankami na wieczór. Niebywałe, w Turcji zanosiło się na mocną burzę. Buczos wraz z Bułką, Kamilem i dziewczynami poszli na plażę. Reszta została wedle prognoz marynarza w hotelu, pływa tymi statkami to chyba na meteorologii się zna. Chuja się tam zna, nie spadła nawet kropla deszczu. Po krótszej chwili dołączyliśmy do reszty ekipy. Wróciliśmy do hotelu, zajęliśmy stół na tarasie, zamówiliśmy sischę i tak jakoś wieczór się toczył w wybornej atmosferze. Jeszcze jakiś czas temu unikałbym rozmowy z takimi dziewczynami, nie ma co tutaj oszukiwać, obie były wybitnej urody.
Szukałbym wymówek, że jestem niewystarczający, za brzydki, za biedny. To zwykłe pierdolenie. Oczywiście, że jestem wystarczający i przystojny. Choć ostatnio pod jednym z postów na Instagramie dostałem komentarz „Wszyscy jesteśmy fizycznie tacy sami, energia sprawia że jesteśmy postrzegani atrakcyjniej”. Dość interesujący wpis. Dodam od siebie, że poczucie humoru mam dalej wybitne, a i tematy z numerologii, astrologii, bratnie dusze i podobne tego typu rzeczy często zaciekawiają towarzystwo, w którym się znajduję. To trochę smutne, że nie znając osób często przypisujemy im jakąś „łatkę” np. inni rezydenci hotelu przypisali dziewczynom pseudonim „aniołki”.
Balety
Animator hotelu – Haribo, zabrał chętnych na dyskotekę. Wszyscy byliśmy już mocno ćwiknięci. Zamiast siedzieć w klubie poszliśmy do pobliskiego baru, chuj wie po co. To znaczy wiem po co, za dziewczynami, ale mówię do chłopaków. Ja tu nie będę siedział jak ostatni stulejarz, przyjechaliśmy na balety, ja stąd spierdalam. Ruszyliśmy w miasto pozwiedzać piękną zatokę. Jako miłośnik fast foodów, musiałem spróbować kebsa na mieście. O pierwszej w nocy smakował wybitnie, kompozycja perfekcyjna, idealnie soczysty wraz z pysznym mięsem.
Przy zatoce rozstawieni byli „naganiacze” na atrakcje typu: rafting, quady itd. Nie mogę sobie przypomnieć tego momentu, ale podbiłem do jednego z ziomków. Jegomość nazywał się Ibrahim. Jako, że mówię płynnie po angielsku, co było ewenementem Ibrahim również. Mieliśmy spędzać czas aktywnie, na następny dzień umówiliśmy się z Ibrahimem na dogadanie szczegółów jakie eventy nas interesują. O drugiej w nocy mieliśmy autobus powrotny do hotelu. Przed planowanym wyjazdem wyskoczyłem na szluga przed klub… Tak, tak, wiem, miałem nie palić. Niestety jak szybko rzuciłem, tak szybko wróciłem do nałogu.
Włóczykij
Coś mi strzeliło do głowy i wpadłem na genialny pomysł. Wracam na piechotę. Brawo Paweł! Co prawda mam genialną pamięć i orientację w terenie, ale przecież jestem tu od kurwa 21 godzin. Karty sim wyłączone, internet wyłączony, był w chuj drogi. I tak sobie spaceruję po Alanyi od godziny, w okolicy nie ma żywego ducha, sporadycznie przejeżdża jakiś samochód. Gdzieś tam udało mi się kogoś złapać z telefonem. GPS pokazywał 32 minuty do hotelu. O tej godzinie wszystko wyglądało tak samo. Zacząłem opadać z sił, górę wzięła bezradność.
Stanąłem w miejscu, podniosłem głowę do góry i mówię: „Pomóżcie mi, bo tu pierdolnę”. Nie minęło 10 minut, a na pasach zatrzymał się samochód. Tym razem GPS pokazywał 52 minuty od hotelu, no coś kurwa poszło nie tak włóczykiju. Polecili zamówić taksówkę i pojechali dalej. Przeszedłem może 200-300 metrów, ten sam samochód zawrócił i młoda para woła „Wsiadaj, podwieziemy Cię”. Opatrzność czuwa. O ja pierdolę, jaka ulga. Pogadaliśmy o życiu, o Knight Online – najpopularniejsza gra MMORPG w Turcji. W ramach podziękowań chciałem zapłacić, ale pieniądze miałem w hotelu. Poczekajcie chwilę, zaraz wam przyniosę. Nawet się nie waż! Baw się dobrze, podziękowałem pięknie i ledwo żywy wszedłem do hotelu. Chłopacy byli na mnie wkurwieni, zresztą słusznie. Nie wiedzieli czy dzwonić na policję czy czekać. Jako dziecko szczęścia powiem, że nie mogło być innego scenariusza niż ten pozytywny xD



Spa
Jak nowe rzeczy to czas na tureckie spa. Na basenie zaczepił nas Nico, zresztą zaczepiał wszystkich, taka jego robota. Sauna, masaż kawowy, kąpiel w pianie, peeling twarzy i na koniec masaż. Cena wyjściowa 65 euro za osobę. Nico przypominał z wyglądu i sposobu bycia hawajczyka. Nie był ciężki w negocjacjach, zeszliśmy do ceny 25 euro za osobę. To prawie jak za darmo. Tureckie spa odbyło się drugiego dnia wakacji. Był to idealny moment na regenerację organizmu po nocnym zwiedzaniu miasta xD Zacząłem od sauny, która solidnie oczyściła organizm z toksyn – w tym tych wlewanych dzień wcześniej (wiadomo, o co chodzi 😅). Później masaż kawowy – intensywny zapach i świetne pobudzenie skóry. Po nim przyszło płukanie pianą i peeling, co sprawiło, że czułem się, jakby całe zmęczenie spłynęło ze mnie. Na koniec klasyczny masaż – totalny relaks i regeneracja. Tego samego dnia spotkaliśmy się z naszym ziomeczkiem Ibrahimem.
Ibrakadabra
Ibra – człowiek orkiestra, śmiem twierdzić, że był w stanie załatwić wszystko w tym kraju. Zapisaliśmy się na Rafting, Quady, Nurkowanie i Rejs statkiem. Dla żartów palnąłem – powiedz mi proszę, że załatwisz mi skok ze spadochronem. Ibra z ogromną pewnością siebie wyciągnął telefon i z uśmiechem na twarzy pokazał certyfikat. Tak się składa, że jestem instruktorem spadochroniarstwa. Chuj wie czy to prawdziwy czy fałszywy. Cena? 45 euro, próbowałem zbić do 35, ale byłoby to dla nich nie opłacalne. Kumple zapłacili za całość z góry, kwota około 500 euro.
Ja się wstrzymałem, gdyż czekałem na wypłatę xDD Przez resztę dnia moich kumpli ogarnęła panika. Turcja to taki kraj gdzie wszystko jest na „gębę” zero pokwitowania, jedyne co mieliśmy to numer na whatsapp i zdjęcie, które zrobiliśmy z Ibrahimem xD Płaczu nie było końca, ja byłem spokojny. Chłopacy, nasz ziomeczek nas nie oszuka, to złoty człowiek. Jeszcze siedem razy zmienicie zdanie co do niego. Jakież było ich zdziwienie, gdy następnego dnia pojawiła się nasza mordeczka o wyznaczonej godzinie wraz z busem podstawionym pod nasz hotel.



Rafting
Rafting to ekscytujący sport wodny, polegający na spływie rzeką w specjalnie zaprojektowanych pontonach, często przez rwące i pełne przeszkód górskie potoki. To świetny sposób na spędzenie czasu na świeżym powietrzu, sprawdzając swoje umiejętności współpracy i wytrzymałość fizyczną. Rafting dostarcza dużej dawki adrenaliny, jednocześnie pozwalając cieszyć się pięknem natury. Tak prezentuje się definicja tego sportu. Co prawda adrenalina była, ale tylko podczas większych spadów wody. Mieliśmy dużo czasu na podziwianie widoków, które były przepiękne i potrafiły nacieszyć oko. W 6 chłopa potrafiliśmy dopłynąć do innych załóg, na komendę „attack”, chlapaliśmy w innych ludzi ile sił w rękach. Trochę dziecięce zabawy, ale dały sporo radości, a o to w życiu chodzi. Sternicy/instruktorzy mieli swoją rozrywkę, nie spodziewające się niczego kobiety, wrzucali do wody. Po czym wyciągali jak kota za kark, w tym przypadku za kamizelkę ratowniczą. Trafiliśmy na najlepszego i najsympatyczniejszego instruktora.
Oprócz niego było dwóch dzbanów, szczególnie jeden, nazwany przeze mnie „Petronans”, który z uśmiechem na gębie ciągle powtarzał „zapierdalać, zapierdalać”. Szybko wykombinowałem, jak zdjąć mu ten głupi uśmieszek z twarzy. Za mile spędzony czas przeważnie dawaliśmy napiwki. Tym razem wręczaliśmy tylko w obecności Petronansa xD Chłop nie dostał nic od swoich. Przyznam szczerze, że po dwóch godzinach wiosłowania byliśmy lekko zmęczeni, na miejscu czekał na nas obiad. Jedno co muszę przyznać, surówki i warzywa mają rewelacyjne w tym kraju. Wszystko za 20 euro od osoby. Organizatorzy byli wkurwieni na naszego kolegę. Po pierwsze za to, że on otrzymał pieniądze. Po drugie za cenę którą nam dał xD Były ze dwa minusy podczas tej aktywności. Spędziliśmy około pięciu godzin w autobusie. Podczas spływu były dwie przerwy, stanowczo za długie.



Quady
Quady – na to czekałem najbardziej. Tym razem jechaliśmy około godziny na miejsce. Wraz z nami było około trzydziestu osób. Na środku stanął boss. Można by go nazwać wujkiem budzącym autorytet. We will drive extremely fast, you need to be careful. There will be a lot of sand, you need to wear a mask. There will be places when you will see distance on 1 or 2 meters. If you destroy the quad you will pay 2000 euro. If you damage the quad you will pay 1000 euro. O kurwa, ale będziemy zapierdalać. Adrenalina i prędkość, to jest to co uwielbiam. Efekt? Wuja zrobił nas w chuja. Jechaliśmy tempem jak dzieciaczki na półkolonii.
Jechaliśmy wężykiem, był kategoryczny zakaz wyjeżdżania z naszego „toru”. Jedyną opcją na poczucie odrobiny prędkości było zrobienie sobie odrobiny przestrzeni, no trudno, cieszmy się tym co mamy. Cena 25 euro za osobę też nie była wygórowana. Jechaliśmy dwa okrążenia po górskich drogach. Po pierwszym mieliśmy krótką przerwę. Podbijam do bossa i mówię, że coś tu się nie zgadza. Mieliśmy zapierdalać, a to jest jakaś szkółka niedzielna. W odpowiedzi dostałem – za dużo wymagasz xD Na nurkowanie nie poszedłem. Chłopacy mówili, że podjąłem najlepszą decyzję. Na statek też nie. Ponton, kajak, pływanie i skuter wodny – wszystko elegancko. Na statku robię się zielony i fioletowy xD



Skuter wodny
W przedostatni dzień Mati chciał iść na skuter wodny. Wraz z Kamilem poszliśmy tylko potowarzyszyć. Tak stoję i patrzę jak Mati ogarnia sobie przejażdżkę i myślę. No kurwa przecież ja po to tutaj przyjechałem, co prawda wydałem już pełno pieniędzy, aleee. Nawet kurwa na instagramie napisałem, że muszę się tym przejechać. A chuj w to, dawaj Pan dla mnie też ten skuter. Tylko Mati poczekaj, skoczę do hotelu, nie wziąłem portfela… Na szczęście Gekuś poratował. Formalności były genialne, wpisz tylko imię i nazwisko i wskakuj na skuter.
To było to. Adrenalina buzowała jak krew w żyłach, prędkość, wiatr i słona woda w mordkę. To było warte swojej ceny, 40 euro za 10-15 minut zabawy, ale za to jakiej. Morze było bardzo spokojne tego dnia, więc jeden grzyb czy płynąłem pod falę czy wraz z falami. Manetka przekręcona do końca, jedynie zawracając zwalniałem żeby się nie spierdolić ze skutera. No bajka, w ostatni dzień najlepsza atrakcja jaka była w tym kraju. Tak to jest jak podchodzisz bez zbędnych oczekiwań i spontanicznie do pewnych rzeczy.
Wszystko co dobre, szybko się kończy.
Niestety nie zdążyliśmy z wycieczką do Side, podobno to bardzo fajne miejsce. Nie tym razem, to może następnym. Bardzo aktywnie spędzaliśmy czas, nie było dnia, abyśmy siedzieli wieczorem w hotelu. Zwiedzaliśmy, próbowaliśmy nowych rzeczy. Turecki system płatniczy na bazarach jest dość zagadkowy. Jakimś magicznym sposobem z ceny 40 euro nagle płacisz 10. Ze 3x na pewno przepłaciłem. Kupowaliśmy perfumy u starszego miłego Pana. Pięknie mówił po polsku – „Szwagier, szwagier ja też muszę z czegoś żyć”. Łącznie kupiliśmy 15 sztuk perfum po 12 euro za sztukę, o 5 euro za dużo, ale trudno, mogłem być sprytniejszy na miejscu. Za to tshiry kupowałem wszędzie po tej samej cenie.
miłośnikiem marki Emporio Armani i Tommy Hilfiger, ale za cholerę nie dam 100-200 zł za tshirt. Tureckie podróby są świetny, bawełna organicza, dobrze leżą. Kupiłem zatem 7 tshirtów. W hotelu mieliśmy sklepik z ubraniami. Tak ogarnąłem, że nas właściciel podwiózł do swojego sklepu w centrum miasta. Wszystko co dobre szybko się kończy, 5 dni zleciało jak jeden. Świetna przygoda, wspaniałe miejsce, mógłbym tam zamiaszkać pracując gdzieś zdalnie. Czas pozwiedzać trochę świata, z chłopakami luźno umówiliśmy się na następny wypad. Marzą mi się Włochy lub Hiszpania, ale bardziej słoneczna Italia. Jak jem pizzę czy boloński to aż mi się włoskie wcielenie przypomina xDDD Wszystkiego dobrego! Spełniajcie swoje marzenia, po to je mamy :)))
https://jakzostacswietym.pl/blog
https://www.clubbigblue.com/pl/index.html
Share this content:
Super wyjazd 🙂