Coraz częściej miewałem sny, które pamiętałem. Naprawdę nie wiem czy powinienem przywiązywać do nich swoją uwagę i je interpretować, ale co mi tam. Zwykła niedziela, wręcz klasyczna. W wróciłem do domu przed piątą rano, pospałem do dziewiątej, trochę medytacji, trochę spacerów po lesie i standardowo obiad u babci. Niezmiennie tryskałem pozytywną energią i miłością. Myślałem, że dziś to już nic się nie wydarzy – ciało i umysł też potrzebują przecież spokoju. Nie tym razem. Widocznie nie potrzebują tego w tym momencie. Wracając do domu subtelnie wołała mnie medytacja.
Medytacja
Położyłem się na podłodze i odpaliłem ulubioną playlistę. Całe spektrum doznań, emocji i uczuć. O chuj, jak to płynie, jakie to jest intensywne i przyjemne. Jak mawia najpopularniejszy polski psychoterapeuta – najlepsze narkotyki produkuje Twój własny mózg. Podpisuję się pod tym w 100%. Uczucia, które mi towarzyszyły, to ogromne ciepło wypełniające moją klatkę piersiową, zaraz potem ogromna tęsknota, a później znowu miłość – tym razem już delikatniejsza, subtelna.
Wewnętrzne aspekty
Skierowałem swoją uwagę do wewnątrz i stworzyłem tam taki obraz: moje wewnętrzne dziecko, ojciec, dziadek, wewnętrzny mistrz, zwierzęta mocy, cień, aspekt męski i żeński. Co mnie dość mocno wkurwia aspekt żeński jawi się u mnie w postaci TF. Prosiłem, aby przybierał inną formę, ale cwaniara nie chcę odpuścić… Co tam się odpierdala? Biesiada jak w korpo. Wszyscy skaczą, szaleją, euforii nie ma końca. – Dowieźliśmy! Udało się! Połączyli się!
Kto się, kurwa, połączył? Przecież tu się nic na planie ziemskim nie wydarzyło… I to jest ten moment. Ten, kiedy nie potrzebujesz zewnętrznego potwierdzenia, żeby wiedzieć, że coś się zmieniło. Bo ciało wie. Serce bije inaczej. Bo energia płynie. I możesz nie mieć pojęcia, co to dokładnie znaczy, ale wiesz, że jesteś we właściwym miejscu. Tu i teraz. A serce bije jak szalone… To już się dzieje drugą godzinę. Wracając do skali świadomości Hawkinsa to w miłości na ten moment osiągnąłem oświecenie…

Energia
Następnego dnia pulsowanie energii nie ustaje — czuję to od samego rana. To, co czuję, nazywam Kundalini. Czy rzeczywiście to ono? Nie wiem, ale wydaje mi się, że tak. Nowy post na profilu blizniacze.plomienie.wnas jak zwykle trafiony. Dzisiaj nie mam euforycznych stanów — bardziej zwątpienie i poczucie, że czas spierdala, a ja nie chcę w tym tkwić. Dzieje się w chuj, ale jak przestaje, to czegoś mi jednak brakuje…
Wracam do siebie
Kolejne złote wskazówki. Jeśli czujesz, że ktoś nie jest dla Ciebie, to wracasz do siebie. To co znam czyli TF i SM, żadna z tych relacji nie jest możliwa. Wracam do siebie, do zwykłego życia. Sport pozwoli wypuścić nadmiar energii. Czas wrócić do gotowania — to uziemia i przywraca rytm dbania o siebie na takim codziennym poziomie. Medytacja też będzie, tylko nie wiem, czy się w niej zatracać, czy może poczekać, aż zawoła… Zobaczymy. Skoro wszystko płynie, to i tutaj mogę dać się porwać.

https://www.instagram.com/blizniacze.plomienie.proces
https://jakzostacswietym.pl/blog
Share this content: