Małe rzeczy

Jak to mawia klasyk Jacek Walkiewicz – „jeśli nie potrafisz cieszyć się z małych rzeczy, to nie docenisz wielkich”. I coś w tym jest. Bo jeśli nie cieszy Cię wynajem małego mieszkanka, to czy własne M4 naprawdę da Ci spełnienie? Jeśli nie doceniasz swojego 30-letniego auta, to ile radości da Ci nowe BMW – miesiąc? Dwa? Szczęście i spełnienie płyną z wewnątrz, nie z zewnątrz. Oczywiście – nie namawiam do życia w ascezie i wyzbywania się rzeczy materialnych. Żyjemy w takim świecie, że są potrzebne do funkcjonowania. Ale… nie o to tu chodzi.

Pewnego sobotniego poranka wracałem z treningu. Po drodze zaczepiła mnie starsza pani – chciała zadzwonić, bo córki nie było w domu. No ale… telefon został w domu, podpięty do ładowania. Klasyk. Ale jak to zwykle bywa – chwilę później druga szansa. Inna pani potrzebowała pomocy z wózkiem na schodach. Bez zastanowienia– pomogłem. Odruchowo. Takie rzeczy robię już z automatu.

Małe rzeczy, krótkie rozmowy

Co jakiś czas jestem we Wrocławiu i nie wiem, co tam się dzieje, ale ciągle ktoś mnie pyta o drogę. Mam jakąś aurę czy coś? Nie wiem. Ale lubię te krótkie rozmowy z nieznajomymi. Czasem przy przejściu, czasem w kolejce w sklepie czy przy zakupie biletu. Ostatnio starsze małżeństwo rozmawiało o wyborach. Rzuciłem dla żartu: „halo, przecież jest cisza wyborcza”. Uśmiech, chwila rozmowy, coś o przyszłości Polski. Niby nic, a robi dzień.

Spotkania starych znajomych to już inna bajka. Czasami mam wrażenie, że wystarczy, że wyjdę z domu – i zaraz ktoś znajomy na horyzoncie. Czasem taką energię mam, że ludzi po prostu przyciągam. Czy to te słynne wibracje? Może. Brzmi spoko. Druga sprawa, że mieszkam w małym mieście, to ciężko nie mieć dużej liczby znajomych. Radość z drobnych rzeczy przychodzi mi naturalnie. Na przykład – spotkałem ziomka z czasów szkolnych na dworcu PKP w Żaganiu. Siedliśmy razem w pociągu, zwykła rozmowa – praca, obaj w IT, potem samorozwój. Nawet nie musiałem namawiać na zakup ebooka, raz ciach i ebook już u niego na telefonie. Lubię to!

Dobro wraca?

Pewnie, że wraca. Jak tylko zrobiło się ciepło, postanowiłem pójść na rower. Pech chciał, że powietrze umkło z opon. Stacja paliw niedaleko z dystrybutorem to sobie napompuję, ale wcześniej spotkałem ziomeczka z pracy. Janek masz pompkę do roweru? Ty wszystko wozisz w tym samochodzie. Pewnie, że mam, zobacz, nowa nie otwierana. Innym razem wracałem z „dalszych” rejonów Żagania. Jechał znajomy taksówkarz. Wsiadaj podwiozę Cię i tak jadę na postój, dokładnie pod moim domem.

Granice

Uczę się też stawiać granice te słynne GRANICE z psychologii Trafiła się okazja – zaprojektować graficznie menu dla lokalnej knajpy. I już mi się włącza klasyczne dobre serduszko: „zrobię za symboliczną kwotę”. Ale nagle przyszła refleksja. Halo, ziomeczku – znowu za pół darmo? Ile razy można? Za wdzięczność? To już nie te czasy. Trzeba zacząć cenić swój czas i swoje umiejętności. I wiesz co? Nawet nie miałem problemu, żeby pierwszy zagadać o kasę. Szczerzę? Nawet mnie nie obchodziło, czy przystaną na moje warunki. Bo ja nie muszę tego robić. I jakież było, kurwa, zdziwienie, że nie zrobię za darmo. Cisza. A potem – klasyk – przez trzecią osobę słyszę: „co mu się w głowie poprzewracało, że zaczyna wyceniać swoją pracę”

A no właśnie – poprzewracało się. Wreszcie. Proszę tego nie mylić z pychą i dumą.

https://jakzostacswietym.pl/sklep

Sylwia Grzeszczak – Małe rzeczy

Share this content:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *